Recenzja wyd. DVD filmu

Włóczęga ze strzelbą (2011)
Jason Eisener
Molly Dunsworth
Brian Downey

Rutger Włóczykij

Campowa rozrywka w podrasowanym wydaniu, jaką zaproponowali w swym wspólnym projekcie pt. "Grindhouse" Tarantino i Rodriguez, spotkała się z tak gorącym przyjęciem spragnionej mocnych doznań
Campowa rozrywka w podrasowanym wydaniu, jaką zaproponowali w swym wspólnym projekcie pt. "Grindhouse" Tarantino i Rodriguez, spotkała się z tak gorącym przyjęciem spragnionej mocnych doznań publiki, że na prawdziwy wysyp pozycji o podobnej tematyce nie trzeba było długo czekać. Przepis jest prosty: seks i przemoc, liczne nawiązania do klasyki "gatunku" i odpowiednio durna fabuła. Potem wystarczy tylko cyfrowo "podniszczyć" taśmę i gotowe. Odwołania do tandetnych produkcji spod znaku kina eksploatacji, które w latach 60. i 70. masowo zalewały podrzędne amerykańskie "theatres" dziś są czymś na porządku dziennym. Ale jak skręcić udanego, zamierzonego "gniota", też trzeba wiedzieć jak...

Udowodnić swe umiejętności w tej materii postanowił niedawno młody debiutant Jason Eisener. Eisener wcześniej zrealizował jedynie krótkometrażówkę pod tytułem "Treevenge", która odbiła się szerokim echem wśród fanów ekranowej jatki. W swej pierwszej pełnometrażowej fabule postawił na sprawdzony schemat kina zemsty. Jego "Hobo with a shotgun" to takie "Życzenie śmierci" na sterydach: pełne absurdu i dosadnej przemocy spod znaku gore. Głównym bohaterem jest bezimienny włóczęga, który przybywa do miasteczka rządzonego przez gwałt i przemoc. Mieszkańcy żyją zastraszeni przez rodzinny gang niejakiego Drake'a (Brian Downey). Przybysz, przyglądając się bezkarnemu terrorowi nabiera przekonania, że potrzebny jest ktoś, kto usunie z ulic wszystkie szumowiny. Kiedy odkryje, że miejscowa policja jest do cna skorumpowana, postanawia wziąć sprawy we własne ręce...

Tak jak w przypadku "Maczety", tak i tutaj wszystko zaczęło się od fałszywego zwiastuna, który ostatecznie skierowany został do realizacji jako pełnoprawny projekt. Maniera jest bardzo podobna do "double feature" tandemu Tarantino/Rodriguez, z tą różnicą, że jest to pozycja jeszcze bardziej wyzuta z dobrego smaku niż "Death Proof" i "Planet Terror" razem wzięte. Wyraźnie widać także, że Eisener dysponował znacznie skromniejszym budżetem. Udało mu się jednak z owej próby wyjść obronną ręką. Więcej nawet - w moim skromnym mniemaniu "Hobo" bije na głowę wspomniany epos o meksykańskim bohaterze z ostrym narzędziem w dłoni. Jest bardziej bezkompromisowy, wolny od nacechowania ideologicznego - po prostu bardziej odjazdowy. Chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę, tyle że jest to zabawa, która nie każdemu przypadnie do gustu. Eisener nie ma większych problemów z łamaniem tabu obowiązujących w mainstreamowym kinie, co w trakcie niespełna półtorej godziny udowadnia kilkakrotnie. Miejscami można odnieść wrażenie, że jego obraz jest nieco przeszarżowany, widoczne są także pewne niedostatki w warsztacie reżyserskim, jednak anarchistyczny duch i bezpretensjonalność tego filmu bronią go przed jakimikolwiek oskarżeniami o brak profesjonalizmu.

Nie byłby zresztą "Hobo with a shotgun" tak przyjemnym doznaniem, gdyby nie udział w przedsięwzięciu Rutgera Hauera. Ten aktorski gigant, pamiętny głównie za sprawą ról w "Łowcy androidów" i "Autostopowiczu" w latach 90. spadł do trzeciej ligi, występując w marnych produkcjach sci-fi. Dzisiaj przeżywa swój skromny renesans, może nie na miarę tego, który stał się choćby udziałem Mickeya Rourke, ale główna rola u Eisenera wróży dobrze. Ważne jest, że istnieją twórcy, którzy pragną przybliżać dzisiejszej publice swych idoli z dzieciństwa. A mało kto tak zasługuje na przypomnienie i rehabilitację w takim stopniu, jak Rutger Hauer właśnie.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na sam początek, należy od razu poinformować, że nie jest to film dla każdego. Ta produkcja będzie miała... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones